Każdy z nas ma jakieś marzenia, chciałby zdobyć jakąś umiejętność, czegoś się nauczyć, ale nie każ-dy je realizuje. Celowo unikam określenia „nie każdy potrafi to zrobić”, gdyż od „potrafię” do „robię” jeszcze długa droga.
Mój znajomy Grzesiek powiedział kiedyś do mnie:
– Mówi się „chcieć to móc”, no to ja chcę i wcale nie mogę. Uczę się tego angielskiego od dwóch lat i niczego ni w ząb nie rozumiem. Słucham w samochodzie, godzinę przed snem i nic. Dla mnie to cią-gle bełkot. Po prostu nie mam głowy do nauki języków – stwierdził na koniec.
– Jak to? – zapytałem.
– No żadnego języka nie mogę się nauczyć. Próbowałem niemiecki – to samo. Próbowałem hiszpań-ski, też bez szans.
– No ale jeden język znasz? – zapytałem.
– Jaki? – odpowiedział pytaniem.
– Przecież rozmawiamy…
– No tak. Ale to polski.
– I jakoś się nauczyłeś… A gdybyś urodził się w Anglii to też mówiłbyś po polsku?
Zamyślił się chwilę – No nie… Ale polskiego uczyłem się jako dziecko.
– To teraz też tak zrób…
Małe dzieci mają nad dorosłymi tę przewagę, że uczą się z apetytem. Nauka sama w sobie jest dla nich zabawą, a nie koniecznym narzędziem do osiągnięcia celu. Rzecz nie jest w tym, aby się nauczyć, ale by uczyć się, poznawać. Dorośli chcą się nauczyć, przez to tracą całą zabawę i nauka staje się mordęgą.
To zupełnie tak, jakby wybrać szlak turystyczny na jakiś szczyt i spieszyć, by tylko tam dotrzeć. Je-dyne, co później pamiętamy to trud wędrówki i pewno nieprędko po tym wrócimy w góry. Starzy górscy włóczykije zwykli mówić „droga jest mym celem”. Sam trud podejmowanego wysiłku daje spełnienie, zaś najlepsze widoki zwykle wcale nie są na szczycie.
Tak wiele można nauczyć się na szlaku turystycznym i tak dobrze poznać siebie. Zabierając swoje dziecko na wycieczkę górską uczysz je wytrwałości, uporu, ale także dajesz szansę na poznanie swo-ich słabości. Uczysz je kultury – pamiętamy przecież, że na szlaku witamy się z każdą osobą jaką napotkamy – ale także szacunku do ludzi i przyrody, a przez to również odpowiedzialności. To tutaj dziecko uczy się, by nigdy nie zostawiać za sobą nawet najmniejszych śmieci, bo jeżeli zabierasz ze sobą na wędrówkę napój, to wróć z pustą butelką, jeśli zabierasz batonik, wróć z papierkiem po nim. Ta odpowiedzialność to świadomość, że cokolwiek w życiu robimy, ma znaczenie oraz wpływ na nasze otoczenie i innych wokół nas.
I tak, jak na wycieczce – we dwoje zawsze raźniej – tak i w codziennym życiu. Jeżeli widzisz, że Twoja pociecha nie znajduje motywacji, by odrobić pracę domową, zaproponuj, że zrobicie to razem. Nie pytaj, czy zrobiło zadanie, skoro i tak wiesz, że nie zrobiło, to tylko wzbudzi frustrację. To wcale nie znaczy, że Ty je odrobisz. Wystarczy, że okażesz zainteresowanie, zapytasz:
– Jak to się liczy?
Jeśli dziecko nie wie jak, to już znasz odpowiedź, dlaczego nie odrabia lekcji. Jeśli zaś wie, to pozwól mu czegoś Ciebie nauczyć. Poproś, by wytłumaczyło Ci jak stosować wzór matematyczny lub opo-wiedziało przeczytaną lekturę. Możecie też czytać ją razem, zamieniając się w czytaniu co kilkanaście stron.
Można też, zamiast wkuwać słówka z angielskiego, zaśpiewać je w znanej piosence. Sam kiedyś wy-kleiłem całe mieszkanie kartkami z angielskimi nazwami przedmiotów – bo łatwiej nam kojarzyć na-zwy rzeczy z tymi przedmiotami, które do nas należą. Poza tym wizualizacja to wspaniała metoda nauki. Próbowaliście kiedyś nauczyć się obsługi pralki lub telewizora tylko czytając instrukcję obsługi? Zawsze trzeba skonfrontować teorię z praktyką. Praktyczne wykorzystanie zdobytej wiedzy nie tylko pomaga lepiej ją zrozumieć, ale także ją utrwala.
Tak więc pomóżmy sobie i naszym dzieciom, uczyć się jak dzieci. Tego sobie i wszystkim życzę.
mgr Piotr Wolak, doradca zawodowy
